BRUKSELA

Bruksela w pięciu smakach  [listopad 2014]


Przyjeżdżając tu niczego się nie spodziewałam. Bo czym może zaskoczyć unijna stolica? Ale dzięki tanim biletom i namowie koleżanki, trafiłam tu i nie żałuję!
Bruksela kusi..., przede wszystkim feerią barw witryn sklepowych. Możemy podziwiać piękne budynki i kościoły, ale nasz wzrok wabią przede wszystkim uliczne witryny wypełnione brukselskimi pysznościami;)



1.CZEKOLADA

Bruksela to czekoladowy raj. Praliny o różnych formach, kształtach i kolorach, oraz inne czekoladowe wyroby zdobią sklepowe wystawy i wabią przechodniów.
Spacerując uliczkami wokół Grote Markt, wciąż cieknie nam ślinka! Nawet jeśli nie mamy w planach zakupów, warto zaglądać do tych rozsianych po mieście sklepików, gdyż wiele z nich oferuje bezpłatną degustację. A nacieszyć oko zawsze można:) Poza wizytą we wspomnianych sklepikach, czy pijalniach czekolady,można także odwiedzić muzeum kakao i czekolady ulokowane tuż przy Grote Markt. Poznajemy tu historię kakao, rozwój przemysłu czekoladowego w Brukseli, a także  proces powstawania czekoladowych pralin.


W Musee du Cacao et du Chocolat chocolotier demonstruje sztukę robienia czekolady.

2.GOFRY

Brukselskie gofry troszkę różnią się od tych polskich.Są bardziej miękkie, puszyste i takie wilgotne w środku. Podobnie jak u nas Belgowie podają je w różnych wariantach z owocami, bitą śmietaną i oczywiście polewą czekoladową. Mi już najskromniejsza wersja z cukrem pudrem bardzo smakowała. Samego wafla można kupić za 1 euro.



3. FRYTKI 
Belgia to stolica frytek, co chyba wiecie bo belgijskie frytki można znaleźć także na ulicach Warszawy.Budki z frytkami można spotkać na każdym większym placu miasta, ale  najsłynniejszą oraz chlubiąca się wielopokoleniową tradycją jest Maison Antoine na Place Jourdan, w Dzielnicy Europejskiej. Wiadomo: siła reklamy robi swoje, więc i my ustawiamy się w długiej kolejce po najlepsze frytki w Brukseli. Chociaż mamy czas na zastanowienie się, który z kilkunastu sosów wybrać. bierzemy dużą porcję za 2,70 euro i możemy objadać się tłustymi frytasami. Czym różnią się od tych
jadanych w Polsce? Chyba tylko ceną...

4.OWOCE MORZA
W Brukseli jest pełno restauracji rybnych, więc amatorzy morskich przysmaków będą zadowoleni. Szczególnym  specjałem jest Moules-frites, czyli świeże małże w wywarze z wina podawane z frytkami. Lokali serwujących tą specjalność pełno jest na małej uliczce odchodzącej od pasażu handlowego Galeries Royales St-Hubert, Rue des Bouchers. Podobno za dnia miejsce to zamienia się w jedną wielką ladę wypełnioną morskimi tworami: małżami, rakami, homarami. My trafiłyśmy tu wieczorem, gdy ulica rozświetlała feerią neonowych barw, a kelnerzy z uśmiechem zapraszali to zajmowania stolików.

Rybnych smakoszy zadowoli także Place Ste-Catherine, gdzie dawniej znajdował się port i targ rybny. Poza droższymi lokalami, znajduje się tu również popularny fishbar Mer du Nord. To bardzo klimatyczne miejsce oblegane przez wielu turystów.Trudno dostać się do lady, aby złożyć zamówienie u obsługi, a co dopiero znaleźć wolną przestrzeń by spokojnie zjeść zamówione danie. Nie ma tu miejsc siedzących, jedynie wolnostojące stoliki na placu. Ale w końcu się udaje! Za 5 euro zamawiam zupę rybną serwowaną z serową grzanką i koczuję, aż zwolni się jakiś stolik.
5.PIWO
Smakosze piwa będą mieli w czym przebierać. Szczególnie powinni się udać do Delirium Cafe. Podobno serwuje się tu ponad dwa tysiące gatunków piwa, dlatego pub gości w księdze rekordów Guinnessa. Lokal ten wypełniony jest do ostatniego miejsca, więc rezygnujemy z konsumpcji:(

Ale spokojnie...wbrew pozorom, nie przyjechałyśmy tu tylko jeść:)
Bruksela ma naprawdę wiele do zaoferowania.
Szczególnym miejscem jest piękny plac Grote Markt( Grand Place). To stąd skręcając w którąś z bocznych uliczek, zaczynamy nasze poznawanie Brukseli.
Manneken Pis to niezaprzeczalnie najbardziej rozpoznawalny symbol Brukseli.
Pod figurkę sikającego chłopca ciągną tłumy, by uwiecznić ją na zdjęciu. Brukselska gwiazda jest bohaterem wielu pocztówek, promuje gofry, czy sama w sobie jest czekoladowym wyrobem przeznaczonym do konsumpcji.Nierzadko chłopca możemy zastać zupełnie nago, gdyż na wyjątkowe okazje, czy święta odziewana jest w różne elementy garderoby. Można je obejrzeć w muzeum miasta Brukseli.Chłopiec leje na wszystko wokół, ale my tak popularnej atrakcji olać nie możemy! Więc fotka chłopca jest:) Na poniższym filmiku, dnia kolejnego chłopczyk jest już ubrany. Nie wiem o czym śpiewała grupa i z jakiego powodu ubrali figurkę, ale było naprawdę głośno i tłoczno!
                                                            


Spacerując po mieście często wznosimy wzrok ku górze, wypatrując kolorowych obrazów na murach. Murale w Brukseli są nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu. Szczególnie popularne są te przedstawiające bohaterów komiksów.
Codzienny pchli targ na Place du Jeu de Balle w wielokulturowej dzielnicy Marollen, był na naszej trasie hotel-Grand Place, więc trudno było tu nie trafić. Znajduje się tu wszystko:od żyrandoli, starych książek, ram, obrazów, po rędzodzieło afrykańskie. Poza różnymi bibelotami,wielbiciele szperania mogą także przerzucać stosy odzieży.
Bardzo fajnym miejscem nieopodal, po drugiej stronie kościoła jest sklep z różnymi bibelotami do wystroju wnętrz. Polecam zajrzeć tym, kto lubi oryginalne stare przedmioty jak "ze strychu od babci":)
W luksusowej Galeries Royales St-Hubert, tylko spacerujemy podziwiając architekturę budynku,eleganckie wystawy sklepów, czy przejrzysty dach ze szkła i żelaza.

Jako, że nie jestem wielką fanką zwiedzania muzeów, niektóre podziwiałam tylko z zewnątrz. Poniżej muzeum muzyki, znajdujące się na Monts des Arts(Górze Sztuki).Podczas gdy Ola odbywała tournee po okolicznych muzeach, ja zupełnie za darmo podziwiałam widok na dolne miasto.
Ale zupełnie niemuzealna też nie jestem, gdyż niektóre muzea są naprawdę fajne! Do jednego z nich trafiłyśmy zupełnie tego nie planując na 10 min. przed zamknięciem. W Jubelpark znajduje się bowiem Autoworld-muzeum samochodów. Znalazłam się tu tylko dzięki Oli, która była posiadaczką turystycznej brussels card i zagadała z kasjerem, by wpuścił ją dosłownie na parę fotek.Przy okazji za free, weszłam i ja. Niestety nie było czasu na obejrzenie całej ekspozycji ulokowanej na dwóch piętrach budynku. A auta były naprawdę piękne!
            Do Jubelpark przechodzimy przez bogato zdobiony łuk triumfalny
                  Do muzeum komiksów wskazuje nam drogę adekwatna figura
                  A całkiem niedaleko taka oto kontrastowa-asymetria miejskiej architektury
                       i niecodzienna wielkość donic zdobiących przestrzeń miejską w pobliżu Galerie du Centre
                        Belgowie chyba nie lubią nudy, fantazyjnie zdobią skrzynki pocztowe, czy okienne witryny
Jednym z najważniejszych symboli chyba całej Belgi jest także Atomium.
Te dziewięć połyskujących brył zbudowanych na wystawę światową w 1958 roku przedstawia strukturę krystaliczną żelaza, powiększoną 165 miliardów razy. Wysoką na 102 metry budowlę można zwiedzać również w środku.W najwyżej położonej kuli można podziwiać okoliczną panoramę. Atrakcja ta znajduje się na przedmieściach Brukseli, więc najlepiej dostać się tu metrem.
Ostatnim punktem programu, który zwiedzałyśmy dosłownie w biegu(aby nie spóźnić się na samolot) jest Dzielnica Europejska. Mnie specjalnie urzędnicze,szklane biurowce mało interesują, ale obecność Polski w UE, oraz przewodnictwo Tuska w Europarlamencie do czegoś zobowiązuje! W centrum zwiedzania Parlamentu-Parlamentarium, po odebraniu podręcznych multimedialnych przewodników z słuchawkami, możemy uczestniczyć w interaktywnym zwiedzaniu tutejszych instytucji, poznać historię UE, oraz jej współczesne działania i wpływ na rozwój Europy. Wstęp wolny!

1 komentarz :