CHORWACJA

 Chorwacja - mini urlop, moc atrakcji [czerwiec 2014]

Chorwacja od dawna była gdzieś w planach na wakacyjny wypad. Morze, góry i te urocze kamienne miasteczka. Ale jak nacieszyć się tym klimatem w niespełna 4 dni? Tak bowiem udało się kupić lot czarterowy do Zadaru liniami ENTER AIR. Decyzja zapadła na miejscu: wypożyczamy auto! Pasażerki: dwie blondynki, w tym ja kierowca z zaznaczeniem na "niedzielny kierowca"- nie mogło obyć się bez przygód:) Tak więc pierwszy raz w życiu zatrzymała mnie policja, pierwszy raz jechałam pod prąd, no  i pierwszy tankowałam ropę do silnika benzynowego( tu zarzekam, że ostatni:)) Ale błądzić jest rzeczą ludzką...Tu chylę czoła serdecznym i mega życzliwym młodym Chorwatom, którzy w środku nocy pomogli nam wydostać się ze Splitu i obrać właściwy kierunek na "dom".

     Ale zacznijmy od początku. Pierwszy dzień był bez auta i skupiłyśmy się na poznaniu uroków Zadaru.Główna metropolia północnej Dalmacji ma wiele do zaoferowania. Szczególnie interesująca jest nadbrzeżna promenada, gdzie ciekawym obiektem(dzieło natury i pracy rąk ludzkich) są organy morskie.Przysiadając na kamiennych schodkach można posłuchać morskiego koncertu, a to za sprawą zainstalowanych rur, które dzięki sile morza wydają specyficzne dźwięki.



Zadarska starówka to przede wszystkim rotundowy kościół św.Donata. Z dzwonnicy kościoła roztacza się wspaniały widok na miasto.
Jeszcze jedna nocna migawka z zadarsiej promenady.Wieczorem warto się tu wybrać by zobaczyć "pozdrav suncu" czyli pozdrów Słońce.Szklane panele słoneczne wieczorem tworzą niesamowitą grę świateł.

Jako że ja i Ola nie lubimy tylko leniuchować na plaży, było jasne że będziemy się przemieszczać.Po wypożyczeniu auta na kolejny dzień zaplanowałyśmy Park narodowy krk. Niestety nieplanowanie wjechałyśmy na autostradę, dlatego na tym odcinku drogi nie dane nam było podziwiać adriatyckie wybrzeże.Na miejscu po zaparkowaniu mijamy klimatyczne miasteczko Skardin, by potem stateczkiem przedostać się w górę rzeki, pod największą atrakcję parku Skardinski buk. To łańcuch następujących po sobie wodospadów, przed którymi znajduje się wydzielone miejsce do kąpieli. My też skorzystałyśmy, a jakże! Po kąpieli spacer po wyznaczonych między wodospadami trasami i kładkami i wracamy do auta by ruszyć dalej w drogę.


Kolejny punkt programu to Szybenik. Wizytę zaczęłyśmy od małej plaży, z której roztacza się fajny widok ma miasto z górującą w tle twierdzą św.Michała.Po orzeźwiającej kąpieli można dalej zwiedzać! Miasto to, na mnie wywarło niesamowite wrażenie. Warto powłóczyć się pod górę krętymi, wąskimi, kamiennymi uliczkami, gdyż roztacza się stąd ładna panorama.
Jedna uwaga, podziwianie widoków Szybenika z ruin twierdzy jest płatne, ale jeśli chcecie zaoszczędzić parę euro, nie pomijając tej przyjemności przed samymi kasami skręćcie na przylegający do twierdzy cmentarz.Zobaczycie tu  przeróżne stare nagrobki i sarkofagi, ale także stąd rozpościera się widok na miasto.My Szybenik zwiedzałyśmy 19 czerwca, czyli w uroczystość Bożego Ciała, stąd parę ujęć przedstawiających miasteczko w świątecznej odsłonie.
Na trasie KrK-Split jadąc już Magistralą Adriatycką możemy cieszyć się widokami Adriatyku! Po czym docieramy do Splitu, który zwiedzamy dość szybko, gdyż wizja nocnej jazdy krętą drogą wzdłuż wybrzeża działa na mnie dość stresująco...Spacerujemy po Starym Mieście z potężnym pałacem Dioklecajna na czele, a potem po portowej promenadzie wysadzanej palmami z licznymi kawiarniami i restauracjami wypełnionymi po brzegi ludźmi.

Tu pojawił się żal że nie wzięłyśmy podstawowych rzeczy aby przenocować w Splicie i kolejnego dnia obrać kierunek na Dubrownik, albo że to właśnie Split nie jest naszym miejscem noclegowym na pobyt w Chorwacji. Niestety czas było opuścić to tętniące życiem największe miasto Dalmacji.
A ciemna noc mimo wszystko nas zastała -  150 km od Zadaru. No i tu Wiolka dała ciała: wjechała pod prąd, zestresowana pomyliła skrzyżowania no i krążyłyśmy po mieście nie wiedząc jak z niego wyjechać.Nie wiem gdzie byśmy dojechały, gdyby nie przemiła para, która widząc po naszych minach że tłumaczenia(palcem po mapie i łamaną angielszczyzną) nie bardzo nam rozjaśniają w głowach; wsiadła z nami do auta, podprowadziła pod swoje mieszkanie po ich samochód a potem wyprowadziła z miasta żebyśmy już spokojnie mogły obrać kierunek na chorwacką autoceste A1.
Wróciłyśmy bezpiecznie, więc gdzie kolejnego dnia?
Do Parku Narodowego jezior Plitvickich.
Tu również prowadziła bardzo malownicza i kręta trasa już nie brzegiem morza,a bardziej górzystym, kamienistym i suchym terenem.Ostrożność na drodze bardzo wskazana! Jednak w jakiejś wioseczce troszkę się zapomniałam, no i panowie policjanci zamachali:(
Jednak usilne negocjacje pt."plisss, we don't have money", oraz niezaprzeczalnie nasz urok osobisty zadziałały:)Obyło się bez mandatu! Kasa została w kieszeni, więc mogłyśmy spokojnie spacerować po kładkach i szlakach rozsianych na różnych stopniach terenu, pośród turkusowo-zielonych jezior i wodospadów.

 
Wyspa Pag słynna jest przede wszystkim ze swoich tradycji koronkarskich. Po dojechaniu do stolicy wyspy-miasteczka Pag,możemy obserwować miejscowe kobiety sprzedające swoje rękodzieło turystom,a także odwiedzić muzeum poświęcone sztuce koronkarskiej.


   

W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na zachód słońca na przydrożnej plaży.Nieurodzajny i suchy krajobraz wyspy, no i te parasolki sprawił, że poczułam się troszkę jakbym nie była w Chorwacji, a jakimś Egipcie...Krótka sesja, krótka kąpiel i wracamy.


Natomiast ostatni kadr, który nazwałam"zamiłowanie do bieli" wpasowuje mi się raczej w jakieś włoskie klimaty,ale nie mogłam się powstrzymać od utrwalenia tego widoku;)

Ostatniego dnia w końcu udało się wygospodarować troszkę czasu na zasłużony odpoczynek! Po ostatnim spacerze po Zadarze, zakupieniu już wszelkich upatrzonych pamiątek mogę wreszcie poleniuchować na plaży! Szkoda tylko, że to co dobre szybko się kończy, a godzina odjazdu na lotnisko nieubłagalnie zbliża się wielkimi krokami.
Czas powiedzieć: do zobaczenia Chorwacjo! W końcu Dubrownik nadal jest pozycją na mapie do odhaczenia, więc jest po co wracać...







3 komentarze :