środa, 16 września 2015


spływ Łyną - czyli pięciokilometrowy tor z przeszkodami  w lesie warmińskim

Na ostatni spływ w tym roku czekaliśmy z utęsknieniem. Miało nie wiać nudą - na celowniku była Łyna, a konkretnie jej najpiękniejszy i najtrudniejszy przełomowy odcinek znajdujący się w rezerwacie przyrody"Las Warmiński". Szybki nurt i duża ilość zwalonych drzew, na to byliśmy przygotowani i na to czekaliśmy - w końcu to lubimy. Ale heloł !!! - dlaczego nikt nam nie powiedział, że tu się praktycznie kajakiem nie płynie, a ciągnie, przerzuca i walczy z przeszkodami??? Tak, nasza walka z konarami, była " walką z wiatrakami", bo za kolejnym zakrętem, za kolejne parę minut, znów ten sam obraz przed oczyma i ta sama myśl: ile jeszcze?

 

                                                                                                                                                   
Początek był niewinny, zaczynamy na jeziorze Łańskim, gdzie znajduje się rządowy ośrodek wypoczynkowy, a zaraz za nim rzeka wpływa w ścisły rezerwat przyrody" Las Warmiński". Przepłynięcie tego pięciokilometrowego odcinka wymaga wcześniejszego przygotowania organizacyjnego - zgody wojewódzkiego konserwatora przyrody w Olsztynie. Nasz organizator zgodę załatwił... za jakie grzechy, pojęcia nie mam:)


Płyniemy więc "nudnym" jeziorem i zastanawiamy się: kiedy ta rzeka?
W końcu kierujemy się na widoczne na prawym brzegu molo i pomiędzy nim a wysokimi trzcinami przeciskamy się do wypływu Łyny.


Tu rzeka płynie spokojnym nurtem i zachwyca swoją czystością i malowniczością (pierwsze przeszkody jeszcze sprawiają nam frajdę, potem będzie tylko gorzej...)Musimy jeszcze tylko przepłynąć kolejne jezioro Ustrych, a potem 50 metrów przenieść kajak, by znaleźć się na najpiękniejszym odcinku Łyny,w rezerwacie " Las Warmiński"

mówili, że łatwo nie będzie...ale specjalne umiejętności!
Miała to być jedyna przenoska na spływie,a było ich bez liku. Non stop wyskakujemy z kajaków i przeciągamy je nad, czy pod drzewami. Gdy perspektywa nie jest obiecująca i  widzimy jedno drzewo za drugim; wyciągamy kajak na brzeg i przenosimy bokiem omijając konary, ale za to  brodząc w bagnie po kolana.

I choć z początku humory dopisują, a uśmiech nie znika z twarzy, to z kolejnym drzewem przybywa zmęczenia i irytacji. Z nadejściem zmroku irytacja zamienia się we wściekłość, a z nadejściem nocy i deszczu to już brak słów, jest walka o przetrwanie. Woda coraz głębsza, my coraz bardziej mokrzy płyniemy na oślep. Czołówka na kajak? kto by pomyślał, że się przyda...Pojawia się natomiast myśl: zostawić kajaki i wracać piechotą. Ale poddać się prawie na finiszu? No way!
W końcu pojawia się światełko w tunelu, którym jest światło latarni. Jest cywilizacja, nareszcie koniec tej mordęgi!
Dopływamy do brzegu, gdzie w autokarze czekają już pierwsi szczęśliwcy, którym udało się dotrzeć na metę przed zmrokiem. I nagle wielkie poruszenie, jeden za drugim zjeżdżają się wozy strażackie, by pomóc tym co jeszcze zostali na wodzie. Na wodzie zostały właściwie tylko kajaki, bo ostatni uczestnicy spływu zrezygnowani i zmęczeni porzucili swój środek transportu i postanowili dotrzeć do celu na własnych nogach. A że było ciemno i nie wiedzieli gdzie są - wezwali pomoc.



Więc finał imprezy był taki:


  • mało płynięcia, więcej wędrówki z kajakiem i walki w pokonywaniu kolejnych zatorów z drzew
  • zmęczenie i  stres uczestników
  • mokre ubrania
  • interwencja straży pożarnej( 7 wozów!) plus zlot lokalnej ludności
  • znaczne opóźnienie w planie dnia( zamiast dotrzeć na obiadokolację na 17.00, dojechaliśmy do ośrodka po 22.00
  • odwołany spływ dnia kolejnego( cały autokar zagłosował prawie jednomyślnie, pierwszy dzień dostarczył nadmiar atrakcji)

       Natomiast wrażenia i wspomnienia BEZCENNE



Czy polecam?



Nigdy i nikomu w takich okolicznościach( późny start, krótki dzień, pogoda średnia,  niski stan wody po suszy



...w innych na pewno bym rozważyła:), bo choć "spływ" odcinkiem niespławnym okazał się najtrudniejszym z dotychczasowych, pod względem krajobrazowym Łyna wygrywa. Malowniczo było na pewno, więc może warto podjąć wszelkie wysiłki...w jakiś letni piękny dzień



Dla tych co się nie zniechęcili:),  link z przewodnikiem: KAJAKIEM PO ŁYNIE




a poniżej przebieg trasy z Endomondo  i trochę praktycznego info




 START: Rybaki nad jeziorem Łańskim
 META: Ruś


Łyna należy do najpiękniejszych szlaków kajakowych Warmii.Ma źródła w rejonie wsi o tej samej nazwie, jej źródliska stanowią rezerwat, gdzie występuje ciekawe zjawisko erozji wstecznej. Rzeka płynie kierunku północnym, mijając po drodze Olsztyn, Dobre miasto, Lidzbark warmiński, Bartoszyce, Sępopol i wpada do Pregoły na terenie Obwodu Kaliningradzkiego. Długość rzeki to 289 km, z czego w Polsce prawie 200. Jest to niezwykle interesujący szlak, dający możliwość dowolnego rozbudowania go wzdłuż i wszerz. Górny bieg Łyny to wspaniałe lasy i jeziora oraz dwa przełomy pozwalające zasmakować emocji typowych dla spływów rzekami górskimi( w rezerwacie Las Warmiński, oraz na terenie Lasu Miejskiego w Olsztynie).Na całej długości poza tymi dwoma miejscami rzeka ma charakter spokojny i nie powinna przysporzyć żadnych trudności.









1 komentarz :

  1. Z całym szacunkiem ale Państwa sprzęt nie był z PTTK. Wszystkie kajaki z PTTK posiadają logo tejże organizacji, a wiosła są kolorystycznie dopasowane do kajaków a nie z odzysku po starych kajakach. Po drugie, żaden przewodnik z PTTK o zdrowych zmysłach nie wyśle rodzin z dziećmi na spływ kajakowy po rezerwacie "Las Warmiński".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń